Andrea Bocelli w łódzkiej Atlas Arenie!

  • 30 April, 2012
  • Michał Balcer

W niedzielę 29 kwietnia ponownie po 13 latach wystąpił w Łodzi Andrea Bocelli. Słynnego włoskiego tenora zaprosiło do Atlas Areny Radio Złote Przeboje. Koncert odbył się w ramach cyklu „Prestiżowe Gwiazdy, Złote Przeboje”. Pod batutą Marcello Roty artyście na scenie towarzyszyli muzycy poznańskiej orkiestry kameralnej „L’Autunno”, Akademicki Chór Politechniki Łódzkiej, wszechstronna piosenkarka Ilaria Della Bidia i sopranistka Paola Sanguinetti.

Występ tenora składał się z dwóch części. W pierwszej usłyszeliśmy kilka dzieł z kanonu muzyki operowej, w następnej przede wszystkim utwory popowe. Blisko dwugodzinny koncert rozpoczął się od jakże wymownego chóru 'Va, pensiero’ z opery Verdiego 'Nabucco’, tak ważnego dla Włochów. Zaraz po tym Marcello Rota po raz pierwszy wprowadził na scenę główną gwiazdę tego wieczoru. Bocelli wykonał takie arie jak: 'Brindisi’ z opery 'Cavalleria Rusticana’Mascagniego, 'La Donna e mobile’ pochodzące z 'Rigoletta’ Verdiego czy 'O Soave Fanciulla’ z 'Cyganerii’ Pucciniego. Natomiast 'Vissi d’Arte’ z opery „Tosca” (także Pucciniego) zaśpiewała Paola Sanguinetti, która towarzyszyła również tenorowi w duecie. 

Dużo bardziej zróżnicowana była druga odsłona niedzielnego występu. Wpierw zabrzmiała kompozycja Nino Roty z filmu 'Romeo i Julia’. W następnych piosenkach artyści zabrali nas do powojennych Włoch dzięki melodiom neapolitańskim w piosenkach 'Funiculi Funicula’, 'O sole Mio’ czy 'Mamma’, dla których tłem były kadry z życia zarówno zwykłych Włochów tamtych lat, jak i polityków czy gwiazd (np. Marcello Mastroianniego). Poza utworami typowo popowymi ('Can’t Help Falling In Love With You’, 'The Prayer’ czy 'Con Te Partiro’), znalazły się również dwa religijne 'Ave Maria’ i 'Panis Angelicus’. Bocelli wyjaśnił, że mają one dla niego szczególne znaczenie, gdyż wykonywał je często dla papieża Wojtyły. Bardzo zależało mu na tym, aby zaśpiewać je w Polsce. Punkt kulminacyjny koncertu zdecydowanie przypadł na piosenkę 'Canto della Terra’ wykonaną przez artystę wraz z Ilarią Della Bidia i całym chórem. Energia, którą zawiera ten utwór, podczas tego występu wydobyła się ze zdwojoną siłą, dostarczając publiczności niezwykłych emocji i wzruszeń. Wszyscy zgromadzeni w Atlas Arenie wstali oklaskując cały zespół. Koncert zakończył się po kilku bisach (każdy z owacjami na stojąco) arią 'Nessun Dorma’ z 'Turandot’ Pucciniego.

Andrea Bocelli to artysta wzbudzający skrajne emocje. Z jednej strony jest najlepiej sprzedającym się wykonawcą w historii muzyki operowej, z drugiej wiele osób z tego środowiska zarzuca mu brak ekspresji i bardzo słabe warunki głosowe. Trzeba jednak podkreślić, że muzyka którą tworzy i wykonuje prawdziwie wzrusza i nastraja pozytywnie do życia. Nie inaczej było 29 kwietnia w Łodzi. Nawet jeśli nie zachowuje się na scenie tak jak większość wokalistów operowych (mowa ciała, gra aktorska) i repertuar klasyczny łączy z muzyką pop czy swing, to podczas niedzielnego koncertu wystarczył jego szczery uśmiech i ujmująca skromność, aby uzyskać taki sam a może i nawet lepszy efekt. 

Na pochwały zasługuje również Ilaria Della Bidia,której niesamowity głos zdecydowanie dodał koncertowi kolorytu.

Każdy utwór na tym koncercie spotkał się z bardzo żywiołowym przyjęciem publiczności. Artysta docenił to i dziękując fanom za przybycie zaznaczył, że zabiera ze sobą do domu bardzo miłe wspomnienia z Polski. 

Ten występ nie przebije legendą tego, który odbył się w 1999 roku w łódzkim Teatrze Wielkim. Wtedy zainteresowanie występem było tak duże, że ci, dla których zabrakło biletów stali na zewnątrz i podziwiali włoskiego artystę dzięki telebimowi ustawionemu na Placu Dąbrowskiego. Wczoraj Atlas Arena wypełniona była w około 80 procentach. Wpływ na to miały ceny biletów jak i długi majowy weekend. Trzeba też przyznać, że ten obiekt nie nadaje się do tego typu koncertów. Hala razi swoją surowością – przy okazji takich wydarzeń chciałoby się jednak bardziej kameralnych, ciepłych wnętrz i już na pewno takich z nieco inną akustyką. Część słuchaczy miała zastrzeżenia co do nagłośnienia pierwszego aktu koncertu, ale dźwiękowcy zdali sobie z tego sprawę i w drugim było zdecydowanie lepiej. Zdecydowanie mankamentem była zacinająca się wizualizacja umieszczona za sceną. Nielogiczna była setlista: intro do 'Ave Maria’ i 'Panis Angelicus’ stanowiło swingowe granie orkiestry. Takie rozwiązanie byłoby dobre, ale dla piosenek typu 'New York, New York’ czy 'Amazing Grace’, których akurat w Łodzi zabrakło.

Jak podkreślił Andrea Bocelli w orkiestrze i chórze towarzyszyli mu niezwykle młodzi ludzie, co od czasu do czasu nieco sprawniejsze ucho mogło uchwycić. Ogólnie jednak całkiem poradzili sobie z materiałem, choć brakowało im energii i uśmiechu (zwłaszcza w repertuarze rozrywkowym). 

 Pomimo pewnych wyżej wymienionych niedociągnięć warto było być w łódzkiej Atlas Arenie. Nawet kosztem krótszego weekendu majowego. Andrea Bocelli na pewno nie rozczarował rzeszy fanów, którzy zjechali się z całej Polski by usłyszeć na żywo 'the world’s most beloved tenor’, jakim okrzyknęło go Radio Złote Przeboje.



Andrea Bocelli w łódzkiej Atlas Arenie!" data-numposts="5">

Nadchodzące wydarzenia